nach, sławo uczciwej kobiety. Mówiłam mu: „Nie bój się, Cibot, moje panowie nie zostawią cię bez chleba...“
Pons nie odpowiedział nic na tę przymówkę ad testamentum, odźwierna zaś umilkła czekając jakiego słówka.
— Polecę panią Schmuckemu, rzekł wreszcie chory.
— Och! zawołała odźwierna, wszystko co pan uczyni, to będzie dobrze! zdaję się z tem na pana, na pańskie serce... Nie mówmy nigdy o tem, bo pan mnie upokarza, mój aniele drogi; niech pan myśli o tem aby wyzdrowieć; będzie pan żył dłużej od nas...
Głęboki niepokój owładnął sercem pani Cibot, postanowiła rozmówić się jaśniej ze swym panem co do zapisu jaki jej przeznacza; na razie zaś wyszła, aby pospieszyć do doktora Poulain jeszcze wieczór, po obiedzie Schmuckego, który od choroby przyjaciela jadał przy jego łóżku.
Doktór Poulain mieszkał przy ulicy Orléans. Parterowe mieszkanko składało się z przedpokoju, salonu i dwóch sypialni. Kredens sąsiadujący z przedpokojem i jedną z sypialni przeobrażono na gabinet. Kuchnia, pokój dla służącego i mała piwniczka dopełniały tego mieszkania znajdującego się w skrzydle olbrzymiego domu, zbudowanego za Cesarstwa na miejscu starego pałacu, po którym został tylko ogród. Ogród ten podzielono między trzy parterowe lokale.
Mieszkania doktora nie odświeżano od czterdziestu lat. Malowania, obicia, stiuki, wszystko trąciło Cesarstwem. Czterdziestoletni brud i dym przyćmił zwierciadła, złocenia, wzory obić, sufity i malowidła. Mimo to, ten lokal na Marais kosztował tysiąc franków rocznie. Pani Poulain, matka doktora, dożywała swoich dni w drugiej sypialni. Wykonywała roboty dla kamaszników. Szyła kamasze, skórzane spodnie, szelki, paski, słowem wszystko w zakresie tego dosyć zaniedbanego dziś przemysłu. Zajęta dozorem gospodarstwa i jedynej służącej, nie wychodziła nigdy; powietrza zażywała w ogrodzie, dokąd się wychodziło oszklonemi drzwiami z salonu. Owdowiawszy przed dwudziestu laty, sprzedała, po śmierci
Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/154
Ta strona została skorygowana.