męża, warsztat najstarszemu robotnikowi, który zapewnił jej natyle roboty aby mogła zarabiać półtora franka dziennie. Wszystko poświęciła wychowaniu jedynego syna, chcąc mu za wszelką cenę zapewnić stanowisko świetniejsze niż ojcowskie. Dumna ze swego eskulapa, wierząc w jego powodzenie, poświęcała mu wszystko, szczęśliwa że mu usługuje, że dlań oszczędza, marząc tylko o jego dobrobycie i kochając go inteligentnie, co nie wszystkie matki potrafią. Tak więc, pani Poulain, pamiętając że była prostą robotnicą, czego ślady zachowała w mowie, strzegła się szkodzić synowi lub narazić go na śmieszność; chowała się w swoim pokoju, kiedy przypadkiem doktór miał dystyngowańszego klijenta, lub kiedy zaszli doń koledzy. Toteż nigdy doktór nie miał sposobności rumienić się za matkę, którą czcił i która szczytną tkliwością hojnie wynagradzała braki wychowania. Sprzedaż warsztatu przyniosła około dwudziestu tysięcy, wdowa pomieściła je w r. 1820 w rencie państwowej, a tysiąc sto franków jakie stąd miała rocznie, stanowiły cały jej majątek. Toteż przez długi czas sąsiedzi mogli widzieć w ogrodzie bieliznę doktora i pani Poulain rozwieszoną na sznurach. Służąca wraz z panią Poulain wszystko, dla oszczędności, prały w domu. Ten szczegół gospodarki niemało szkodził doktorowi; nie chciano uwierzyć w jego zdolności, widząc jego ubóstwo. Tysiąc sto franków renty szło na komorne. Praca pani Poulain, niedużej i zażywnej starowinki, wystarczała w pierwszych czasach na koszty skromnego gospodarstwa. Po dwunastu latach wytrwałości na tej kamienistej drodze, doktór doszedł do tego, że zarabiał tysiąc talarów rocznie; wówczas pani Poulain miała do rozporządzenia około pięciu tysięcy. Kto zna Paryż, wie, że to starczy ledwie na najściślejsze potrzeby.
Salon, w którym czekali pacjenci, umeblowany był nędznie: pospolita kanapa mahoniowa obita żółtym welwetem w kwiaty; cztery fotele, sześć krzeseł, konsola i stolik do herbaty; wszystko odziedziczone po rękawiczniku i sprawione jego gustem. Zegar w kształcie liry, zawsze pod szklanym kloszem; po bokach dwa
Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/155
Ta strona została skorygowana.