Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/156

Ta strona została przepisana.

egipskie świeczniki. Miało się ochotę zapytać, jakim cudem firanki w oknach mogły wytrwać tak długo; żółte perkalowe firanki, drukowanie w czerwone różyczki, wyrób fabryki w Jouy. Oberkampf otrzymał powinszowania cesarza za te ohydne produkty przemysłu bawełnianego z r. 1809. Gabinet doktora urządzony był w tym samym guście, resztkami z pokoju ojca. Było to suche, ubogie i zimne. Któryż chory mógłby uwierzyć w wiedzę lekarza, nietylko bez sławy ale bez mebli, w epoce gdy anons panuje wszechwładnie i kiedy złoci się kandelabry na placu Zgody, aby pocieszyć biedaka wmawiając w niego że jest bogatym obywatelem.
Przedpokój służył za jadalnię. Tam pracowała służąca, o ile nie była zajęta w kuchni lub nie dotrzymywała towarzystwa matce doktora. Od samego wejścia, na widok żółtych muślinowych firaneczek w oknie od podwórza, czuło się wstydliwą nędzę, ukrywającą się w tem smutnem mieszkaniu, opuszczonem przez pół dnia. W szafach musiały się kryć resztki spleśniałego pasztetu, wyszczerbione talerze, odwieczne korki, serwety z przed tygodnia, słowem nieuchronne plugastwa drobnych gospodarstw paryskich; wszystko co, wyszedłszy stamtąd, może już iść tylko na śmietnik. Toteż, w tych czasach kiedy srebrna pięciofrankówka czai się na dnie każdego sumienia i brzęczy w każdem zdaniu, trzydziestoletni doktór, żyjący z matką bez żadnych stosunków, był dotąd kawalerem. W ciągu dziesięciu lat nie spotkał najmniejszego pozoru do romansu w rodzinach z któremi stykał się z racji swego zawodu, pacjentów bowiem miał w sferze, gdzie życie było podobne do jego życia; widywał jedynie domy podobne do jego domu, urzędniczków lub drobnych przemysłowców. Najbogatsza jego klientela to byli rzeźnicy, piekarze, kupcy w sąsiedztwie, ludzie którzy przeważnie przypisywali swoje wyleczenie naturze, aby móc płacić po dwa franki wizyty doktora, obchodzącego swoich chorych pieszo. W medycynie, powóz jest potrzebniejszy niż nauka.
Pospolite i jednostajne życie oddziaływa w końcu na najburzliwszego ducha. Człowiek dostraja się do swego losu, godzi się