Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/160

Ta strona została przepisana.

doktora ze starą matką przy stole, jedzących jakąś najpospolitszą sałatę; na deser był jedynie wąski trójkącik sera, oraz talerz nędznych owoców, wśród których przeważały łodygi po suszonych winogronach i najtańszy gatunek jabłek.
— Możesz zostać, mamo, rzekł doktór zatrzymując panią Poulain; to pani Cibot, o której ci mówiłem.
— Szacunek pani, moje uszanowanie panu doktorowi, rzekła Cibotowa siadając na krześle które jej podał doktór. A, to szanowna matka pańska? szczęśliwa jest, że ma tak uczonego syna; bo to mój zbawca, proszę pani, wydobył mnie z przepaści.
Pani Cibot, wysławiająca jej syna, wydała się wdowie Poulain bardzo sympatyczna.
— Przyszłam tedy panu powiedzieć, mówiąc między nami, że z tym biednym panem Ponsem jest bardzo niedobrze, i że chciałam z panem pogadać w jego sprawie...
— Przejdźmy do salonu, rzekł doktór Poulain wskazując Cibotowej wymownym gestem służącą.
W salonie, Cibotowa wyłożyła obszernie swój stosunek do dwóch kościanych dziadków; powtórzyła, upiększając mocno, historję swojej pożyczki, i odmalowała olbrzymie usługi, jakie oddawała od dziesięciu lat Ponsowi i Schmuckemu. Słysząc ją, możnaby myśleć, że ci dwaj starcy nie żyliby już bez jej macierzyńskich starań. Przedstawiła się jako anioł i naopowiadała tyle kłamstw zroszonych łzami, że w końcu rozczuliła starą panią Poulain.
— Rozumie pan, drogi panie, rzekła kończąc, że chciałabym wiedzieć czego się trzymać co do intencyj pana Ponsa w mojej sprawie, w razie gdyby miał umrzeć; czego mu bynajmniej nie życzę, bo, widzi pani, troszczyć się o te dwa niebożątka, to całe moje życie; ale, jeżeli jednego mi zbraknie, będę pielęgnowała drugiego. Natura mnie stworzyła na matkę; gdybym nie miała kogoś kim się zajmuję, z którego sobie czynię własne dziecko, nie wiedziałabym co z sobą począć... Otóż, gdyby pan Poulain chciał, mógłby mi oddać usługę, za którą umiałabym być wdzięczna, mianowicie pomó-