Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/169

Ta strona została skorygowana.

doradcy. W gabinecie panował tak silny odór, iż można było przypuszczać, że w powietrzu jest zaraza. Pani Cibot zrozumiała wówczas, czemu pani Florimond nie została panią Fraisier.
— Poulain wspominał mi o drogiej pani, rzekł pokątny doradca owym sztucznym głosem, jasnym i cierpkim niby tanie wino.
To mówiąc, kauzyperda naciągał na szpiczaste kolana, okryte wytartym barchanem, poły starego perkalowego szlafroka, z którego wata wyglądała bez ceremonji licznemi dziurami; ale ciężar tej waty pociągał poły i odsłaniał flanelowy kaftanik czarny od brudu. Zacisnąwszy pretensjonalnym ruchem sznur u tego opornego szlafroka aby uwydatnić wysmukłą kibić, Fraisier poruszył szczypcami ogień, łącząc dwie głownie, które unikały się oddawna jak dwa wrogi. Następnie, jakgdyby pod wpływem nagłej myśli, wstał:
— Pani Sauvage! krzyknął.
— No co?
— Niema mnie w domu dla nikogo.
— Ech! to się wi! odparła herod-baba gromkim głosem.
— To moja stara mamka, rzekł zmieszany nieco kauzyperda.
— Gospodarstwo mleczne jeszcze wcale-wcale, odparła dawna ozdoba Hal.
Fraisier roześmiał się z konceptu i zasunął drzwi na rygiel, iżby gospodyni nie zmąciła zwierzeń Cibotowej.
— A więc, proszę pani, niech mi pani przedstawi całą rzecz, rzekł siadając i wciąż siląc się naciągnąć szlafrok. Osoba polecona mi przez jedynego przyjaciela jakiego mam na świecie, może liczyć na mnie... bezwarunkowo!
Pani Cibot mówiła pół godziny, a kauzyperda nie przerwał jej ani słówkiem; miał zaciekawioną minę młodego żołnierza, który słucha opowiadań starej gwardji. To milczenie oraz uprzejmość Fraisiera, widoczna uwaga z jaką słuchał potoku słów (próbki widzieliśmy w scenach z biednym Ponsem), sprawiły, iż nieufna odźwierna pozbyła się częściowo uprzedzeń obudzonych tyloma wstrętnemi szczegółami. Kiedy Cibotowa skończyła i czekała rady,