Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/179

Ta strona została przepisana.

rze[1], która zostawiła kilka miljonów: oskarżono tego młodzieńca, że ją otruł, był bowiem spadkobiercą wskazanym w testamencie. Nie było go w Paryżu, kiedy ta dziewczyna umarła, nie wiedział o zapisie!... Niepodobna być bardziej niewinnym. No i, po przesłuchaniu przez pana Camusot, chłopiec powiesił się w więzieniu... Sprawiedliwość, to jak medycyna, ma swoje ofiary. Ofiary pierwszej umierają dla społeczeństwa, drugiej dla nauki, dodał z okropnym uśmiechem. Widzi pani tedy, że ja znam niebezpieczeństwo... Mnie już zrujnowała Sprawiedliwość, mnie, biednego nieznanego akwokacinę. Opłaciłem drogo swoje doświadczenie, całe jest na pani usługi...
— Dalibóg, nie, dziękuję... rzekła Cibotowa, wyrzekam się wszystkiego! Trafiłam na niewdzięcznika... Chcę tylko tego, co mi się należy! Trzydzieści lat żyłam uczciwie. Pan Pons powiada, że mnie poleci w testamencie swemu przyjacielowi Schmuckemu; więc dobrze, doczekam spokojnie śmierci u tego poczciwego niemczury...
Fraisier przcholował: zniechęcił Cibotową, musiał teraz łagodzić jej przykre wrażenie.
— Nie rozpaczajmy o niczem, rzekł; niech pani idzie spokojnie do domu. Już my doprowadzimy sprawę do portu.
— Cóż tedy mam robić, dobry panie Fraisier, aby mieć fundusz a...
— Nie mieć wyrzutów sumienia? wpadł jej w słowo. Ba! w tym celu właśnie wymyślono prawników; w takich wypadkach nie można nic osiągnąć, nie trzymając się ściśle granic prawa... Pani nie znasz praw, ja je znam... Ze mną będzie pani zawsze w porządku z legalnością, będziesz posiadała swoje mienie spokojnie w obliczu ludzi, bo co się tyczy sumienia, to już pani rzecz.

— Więc mów pan, rzekła Cibotowa, której te słowa wróciły ciekawość i zadowolenie.

  1. Blaski i nędze życia kurtyzany.