Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/193

Ta strona została przepisana.

— No i cóż, droga pani, rzekł Magm, który zachodził co parę dni wcześnie rano dowiedzieć się kiedy będzie mógł kupić swoje obrazy, cóż z nami słychać?
— Czy nikt pana nie zaczepiał o Ponsa i o jego graty? spytała Cibotowa.
— Dostałem, odparł Magua, list od jednego adwokata; ale że mi coś wyglądał na pokątnego hultaja, a ja się takich ludzi strzegę, nie odpowiedziałem nie. Po trzech dniach, zaszedł do mnie i zostawił bilet; nakazałem odźwiernemu, że mnie nigdy niema, gdyby się jeszcze zjawił...
— Złotości żydek z pana, rzekła Cibotowa, która nie znała jeszcze ostrożności Magusa. A więc, chłopysie, od dziś za kilka dni, doprowadzę pana Schmucke do tego aby wam sprzedał jakieś siedem do ośmiu obrazów, dziesięć najwyżej; ale pod dwoma warunkami. Pierwszy, to grobowa tajemnica. To pan Schmucke pana sprowadził, nieprawdaż? To pan Remonencą naraił pana panu Schmucke jako kupca. Słowem, jakbądźby się rzeczy miały, ja w tem nie gram żadnej roli. Dajesz pan czterdzieści sześć tysięcy franków za cztery obrazy?
— Niech będzie, odparł Żyd wzdychając.
— Doskonale, rzekła odźwierna. Drugi warunek jest, że pan mnie wręcza czterdzieści trzy tysiące, a kupuje pan od pana Schmucke tylko za trzy tysiące; Remonencq kupi drugie cztery za dwa tysiące, a mnie wręczy nadwyżkę... Ale też, widzi pan, drogi panie Magus, później sprekuruję wam, panu i Remoninencqowi doskonały interes, pod warunkiem że podzielimy zyski między nas troje. Zaprowadzę pana do tego adwokata, albo ten adwokat przyjdzie tutaj. Oszacuje pan wszystko co jest u pana Ponsa wedle ceny jaką możesz za to dać, aby pan Fraisier miał pewność co do wartości spadku. Tylko nie trzeba, aby tu przyszedł przed waszem kupnem, rozumie pan?...
— Rozumiem, odparł Żyd; ale trzeba czasu, aby obejrzeć rzeczy i oznaczyć cenę.