Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

tak, że nie miał już siły wpaść w gniew. Leżał bezsilny jak suchotnik w przerwach konania.
— Widzi pan, przez wzgląd na pana Schmucke, rzekła Cibotowa widząc swą ofiarę zupełnie pokonaną, powinienby pan posłać po rejenta z naszej dzielnicy, pana Trognon, bardzo zacnego człowieka!
— Wciąż mi pani mówi o tym panu Trognon... rzekł chory.
— Och! mnie to wszystko jedno, ten czy inny, na to czego ja się spodziewam po panu!
I potrząsnęła głową na znak pogardy bogactw. Zapanowało milczenie.
W tej chwili, Schmucke, który spał przeszło od sześciu godzin, obudzony głodem wstał, wszedł do pokoju Ponsa i patrzył nań chwilę bez słowa, bo pani Cibot położyła palec na ustach, mówiąc:
— Cyt!
Potem wstała, podeszła do Niemca i rzekła mu do ucha:
— Chwała Bogu! usnął trochę, wściekły jest jak ten rudy osieł!... Ano cóż! broni się biedaczek chorobie...
— Nie, ja jestem przeciwnie bardzo cierpliwy, odparła ofiara żałosnym tonem świadczącym o straszliwem osłabieniu; ale, mój drogi Schmucke, ona poszła do teatru aby mnie kazać usunąć...
Urwał, nie miał siły kończyć. Cibotowa skorzystała z tej pauzy, aby odmalować Schmuckemu gestem stan głowy w której się rozum mięsza, i rzekła:
— Niech mu się pan nie sprzeciwia, życiemby to przypłacił.
— I, ciągnął Pons patrząc na zacnego Schmucke, utrzymuje, że to ty ją tam posłałaś...
— Tak, odparł heroicznie Schmucke, trzeba było. Cicho bądź!... pozwól nam cię ratować!... Wylecz się, sprzedamy któryś gracik i dokończymy życia spokojnie w jakimś kącie, z tą poczciwą Cibot...
— Przerobiła cię! odparł boleśnie Pons.
Chory, nie widząc pani Cibot, która stanęła za łóżkiem aby