znając Fraisiera, nie mógł zauważyć tej szatańskiej głowy i tych błyszczących oczu. Fraisier, który szepnął słówko do ucha Cibotowej, był autorem tej śmiałej sceny, przerastającej może jej inteligencję, — ale odegranej przez nią ze skończonem mistrzostwem. Podać umierającego za warjata, był to kamień węgielny gmachu wzniesionego przez kauzyperdę. Ranny wypadek dopomógł Fraisierowi; gdyby nie on, Cibotowa, zmięszana, byłaby się może zdradziła, w chwili gdy dobroduszny Schmucke zastawił jej pułapkę prosząc aby wezwała wysłannika rodziny.
Remonencq, który ujrzał nadchodzącego doktora Poulain, rad był, że ma pozór aby się ulotnić; oto czemu. Od dziesięciu dni Remonencq odgrywał rolę Opatrzności, czego bardzo nie lubią sądy, mające pretensję same wypełniać tę rolę. Remonencq chciał za wszelką cenę pozbyć się jedynej zapory stojącej mu w drodze do szczęścia. Dla niego, szczęściem było zaślubić apetyczną odźwierną i potroić swoje kapitały. Otóż, Remonencq, widząc jak krawiec popija ziółka, wpadł na myśl, aby lekkie schorzenie zmienić w chorobę śmiertelną, a rzemiosło jego dostarczyło mu potemu środków.
Pewnego rana, gdy palił fajkę wsparty o drzwi sklepu i marzył o pięknym magazynie na bulwarach, gdzieby królowała wspaniale ubrana pani Cibot, oczy jego padły na miedziny krążek, cały pokryty grynszpanem. Naraz wpadło mu do głowy, aby opłukać ten krążek w ziółkach Cibota. Umocował ten kawałek miedzi, wielkości pięciofrankówki, na sznurku, i, gdy Cibotowa zajęta była u swoich panów, on zachodził codziennie dowiadywać się o zdrowie swego przyjaciela krawczyny. Podczas tych kilkuminutowych odwiedzin, moczył krążek w ziółkach; odchodząc wyciągał go za sznurek. Ten nieznaczny dodatek niedokwasu miedzi, pospolicie zwanego grynszpanem, wniósł tajemnie w dobroczynne ziółka czynnik zabójczy, ale w dawce homeopatycznej, co sprawiło w organizmie nieobliczalne spustoszenia. Oto jaki był wynik tej zbrodniczej homeopatji. Trzeciego dnia, wypadły Cibotowi włosy, zęby ochwiały się w dziąsłach, wszystkie narządy odczuły działanie niedostrzegalnej dawki truci-
Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/226
Ta strona została skorygowana.