Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/246

Ta strona została skorygowana.

tych niedoli, jak i wspaniałe ramy służące im za oprawę a będące dziełem rąk biegłych rękodzielników.
„Zatem, z tych pobudek, daję i zapisuję Królowi Jegomości obrazy z których składa się moja kolekcja, iżby je wcielił do muzeum w Luwrze, z tym warunkiem, o ile przyjmie mój zapis, aby wypłacał memu przyjacielowi, Wilhelmowi Schmucke, dożywotnią rentę w wysokości dwóch tysięcy czterystu franków.
„Jeżeli król, jako posiadacz Muzeum, nie przyjmie zapisu z tym ciężarem, rzeczone obrazy wejdą wówczas w zapis, którym daję memu przyjacielowi Schmuckemu wszystko co posiadam, z warunkiem aby Małpia głowa Goyi dostała się memu kuzynowi prezydentowi Camusot; Kwiaty Abrahama Mignon, przedstawiające tulipany, rejentowi panu Trognon, którego mianuję wykonawcą testamentu, i aby pani Cibot, która usługuje mi od lat dziesięciu, otrzymała dwieście franków renty.
„Wreszcie, Zdjęcie z krzyża Rubensa, szkic do jego słynnego obrazu w Antwerpji, przyjaciel mój Schmucke zechce ofiarować mojej parafji dla ozdobienia niem kaplicy, w odpłatę dobroci księdza wikarego Duplanty, któremu zawdzięczam, że mogę umrzeć jako chrześcijanin i katolik“. Etc.

— To ruina! rzekł do siebie Fraisier, ruina wszystkich moich nadziei! Zaczynam wierzyć we wszystko co mi mówiła prezydentowa o złośliwości starego artysty!...
— I cóż? przyszła zapytać Cibotowa.
— Wasz pan to potwór, wszystko oddaje królowi do Muzeum. Nie można się procesować z Państwem!... Testament jest nie do obalenia. Okradł nas, zrujnował, obłupał, zarżnął...
— Co mi zapisał?...
— Dwieście franków dożywocia...
— Ładny kwiat!... Ależ to skończony łajdak!...
— Idź pani do niego, rzekł Fraisier; włożę testament paninego łajdaka z powrotem do koperty.