Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/259

Ta strona została przepisana.

Ta niewinna istota widziała pierwszy raz w życiu umarłego człowieka, i tym człowiekiem był Pons, jedyny przyjaciel, jedyny który go zrozumiał i pokochał!...
— Pójdę spytać pani Cibot, gdzie są prześcieradła, rzekła Sauvage. — Potrzebne będzie żelazne łóżko dla tej pani, rzekła pani Cantinet do Schmuckego.
Schmucke skinął głową i zalał się łzami. Pani Cantinet zostawiła biedaka w pokoju; ale po godzinie wróciła i rzekła:
— Proszę pana, czy pan ma pieniądze na wydatki?
Schmucke zwrócił na panią Cantinet spojrzenie zdolne rozbroić najokrutniejszą nienawiść, wskazał białą, chudą i wyschłą twarz umarłego, niby rację starczącą za wszystko.
— Bierzcie wszystko, pozwólcie mi płakać i modlić się! rzekł klękając.
Pani Sauvage poszła oznajmić śmierć Ponsa Fraisierowi, który pomknął dorożką do prezydentowej, aby ją prosić o przygotowanie na jutro prokuracji dającej mu prawo zastępowania spadkobierców.
— Proszę pana, rzekła do Schmuckego pani Cantinet w godzinę po ostatniem pytaniu, byłam u pani Cibot, która zna panów gospodarstwo, aby mi powiedziała gdzie co leży; ale ponieważ właśnie straciła męża, zwymyślała mnie od ostatnich... Panie, niechże pan słucha!..
Schmucke spojrzał na tę kobietę, nie mającą świadomości swego barbarzyństwa; prości ludzie nawykli biernie znosić największe cierpienia moralne.
— Proszę pana, trzeba płótna na całun, trzeba pieniędzy na żelazne łóżko gdzieby mogła spać ta pani; trzeba na kupno rondli, półmisków, talerzy, szklanek, bo tu przyjdzie ksiądz na noc, a ta pani mówi, że w kuchni niema nic...
— Proszę pana, dodała pani Sauvage, i trzeba mi przecież drzewa, węgla, żeby ugotować obiad, a nie widzę tu nic! Zresztą nie dziw, skoro Cibotowa dostarczała panom wszystkiego...