dać pojęcie o nadzwyczajnej delikatności tych dwu serc. Zapożyczmy porównania od rails-way, chociażby jako odszkodowanie za pożyczki jakie one u nas zaciągają. Dziś, pociągi, mknące błyskawicznie po relsach, miażdżą niedostrzegalne ziarnka piasku. Wprowadźcie to ziarnko piasku, niewidzialne oku pasażerów, w ich nerki, a odczują cierpienia najokropniejszej z chorób, kamicy; umiera się na nią. Otóż, to samo, co dla naszego społeczeństwa, puszczonego na żelazne szyny z szybkością lokomotywy, jest niewidocznem ziarnkiem piasku o które nikt się nie troszczy, toż samo ziarnko, wciąż wciskające się w fibry serdeczne tych dwóch ludzi, było dla nich niby kamica w sercu. Niezmiernie wrażliwi na cudze cierpienia, obaj boleli nad swą niemocą; co zaś do własnych wzruszeń, odczuwali je z chorobliwą wrażliwością mimozy. Ani starość, ani ciągły widok paryskich dramatów nie znieczuliły tych dwóch dusz, świeżych, dziecięcych i czystych. Im dalej posuwali się w życie, tem żywsze były ich dawne cierpienia. Bywa tak, niestety, u czystych natur, u spokojnych myślicieli i u prawdziwych poetów, którzy nie pogrążyli się w żadnej rozpuście.
Od czasu zbliżenia się tych dwóch starców, zajęcia ich, mniej więcej podobne, nabrały owej braterskiej zgodności, jaka cechuje w Paryżu dorożkarskie konie. Wstawali, latem i zimą, o siódmej, po śniadaniu szli na swoje lekcje, dawane po pensjonatach, gdzie, w razie potrzeby, zastępowali się wzajem. Około południa, Pons szedł do teatru, o ile miał próbę, resztę zaś czasu wałęsał się po mieście. Wieczorem dwaj przyjaciele spotykali się w teatrze, gdzie Pons umieścił Schmuckego; a oto jak.
W chwili gdy Pons spotkał Schmuckego, otrzymał właśnie, nie ubiegając się o to, marszałkowską laskę pokątnych kompozytorów: batutę dyrygenta orkiestry! Miejsce to uzyskał biedny muzyk dzięki hrabiemu Popinot, wówczas ministrowi. Ten mieszczański bohater rewolucji lipcowej wyrobił niedawno koncesję na teatr jednemu z owych przyjaciół, za których rumieni się parwenjusz, gdy, jadąc wygodnie powozem, spotka w Paryżu towarzysza młodości,
Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.