wyk Ponsa, owa piekielna potrzeba wyjadania obiadków. Toteż, ilekroć Schmucke był w domu w chwili gdy Pons się ubierał, poczciwy Niemiec ubolewał nad tym opłakanym nałogiem.
— Ktypy choć udył! wykrzykiwał często[1].
I Schmucke marzył o tem jakby wyleczyć przyjaciela z tego poniżającego narowu. Prawdziwi przyjaciele posiadają, w znaczeniu moralnem, ów doskonały węch jakim obdarzone są psy; czują zgryzotę przyjaciela, odgadują jej przyczyny, troskają się nią.
Pons, który wciąż nosił na małym palcu prawej ręki pierścionek z djamentem, możliwy za Cesarstwa, ale pocieszny dzisiaj, Pons, o wiele zanadto trubadur i zanadto Francuz z temperamentu, nie miał na swej fizjognomji owej boskiej pogody, która łagodziła przerażającą brzydotę Schmuckego. W melancholijnym wyrazie przyjaciela, Niemiec wyczytał rosnące trudności, które czyniły rzemiosło pasorzyta coraz uciążliwszem. W istocie, w październiku r. 1844, liczba domów w których Pons zjadał obiadki, stała się nader ograniczona. Biedny dyrygent, zmuszony kręcić się w ciasnem kole rodziny, o wiele zanadto — jak się okaże — rozszerzył pojęcie rodzina.
Ex-laureat był stryjecznym bratem pierwszej żony pana Camusot[2], bogatego handlarza jedwabi z ulicy des Bourdonnais, z domu panny Pons, generalnej dziedziczki jednego z owych słynnych braci Pons, nadwornych hafciarzy. Rodzice muzyka byli wspólnikami tej firmy, założonej przed Rewolucją; później, w roku 1815, pan Rivet[3] nabył ją od ojca pierwszej pani Camusot. Ten Camusot, wycofawszy się z handlu od dziesięciu lat, był w roku 1844 członkiem rady generalnej Rękodzieł, posłem, etc. Dobry Pons, darzony sympatją przez całe plemię Camusotów, uważał się