Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/59

Ta strona została przepisana.

zmieniły się w groźny plan. W kwadrans potem zjawiła się w jadalni, uzbrojona w dwie filiżanki znakomitej kawy, którym towarzyszyły dwa kieliszki kirszu.
Niech szyje bani Dzipod! wykrzyknął Schmucke, otkatła moją myźl.
Po pani westchnieniach starego pieczeniarza, ukojonych przez Schmuckego pieszczotami, jakie gołąb domowy znalazł dla swego wędrownego gołębia, dwaj muzycy wyszli razem. Schmucke nie chciał opuścić przyjaciela w przygnębieniu, w jakie go wtrąciło zachowanie państwa i służby w domu Camusotów. Znał Ponsa, i wiedział że w orkiestrze, przy pulpicie dyrygenta, mogą go ogarnąć smutne refleksje, zdolne zniszczyć zbawienny wpływ powrotu do gniazda. Wieczór, koło północy, odprowadzając Ponsa do domu, Schmucke prowadził go pod ramię; wiódł go jak kochanek ubóstwianą kochankę, wskazując miejsca gdzie się chodnik kończy lub zaczyna; ostrzegał go gdy trzeba było przestąpić rynsztok; byłby chciał aby bruk był z puchu, aby niebo było błękitne, aby anieli uraczyli Ponsa swą niebiańską muzyką. Zdobył ostatnią prowincję, która w tem sercu nie należała do niego!
Trzy miesiące blisko Pons jadał codziennie ze Schmuckem. Po pierwsze, musiał odjąć miesięcznie osiemdziesiąt franków z sumy obracanej na swoje zakupy, gdyż oprócz czterdziestu pięciu franków za obiady, wino kosztowało go trzydzieści pięć. Następnie, mimo starań i mimo niemieckich żarcików Schmuckego, stary artysta żałował wykwintnych dań, kieliszeczków likieru, dobrej kawy, paplanin, fałszywych grzeczności, gości, plotek... Nie da się na schyłku życia zerwać z nałogiem trwającym od lat trzydziestu sześciu. Wino po stotrzydzieści franków beczka nie napełni kieliszka smakosza szlachetnym płynem; toteż za każdym razem kiedy Pons niósł kieliszek do ust, przypominał sobie z żalem przednie wina swych amfitrjonów. Tak więc, po trzech miesiącach, okrutny ból, który omal nie złamał serca Ponsa, ukoił się a została jedynie pamięć uroków towarzystwa; tak jak stary kobieciarz żałuje porzuconej ko-