Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/61

Ta strona została przepisana.

Niemcy, i Schwab dla wyróżnienia z pośród wszystkich Wilhelmów, co znów nie wyróżniało go z pośród wszystkich Schwabów, uznał za właściwe oświecać Schmuckego co do stanu kapelmistrza, o którego niepokojono się w teatrze. Było to w dzień premiery wymagającej udziału instrumentów, na których grał stary Niemiec.
— Poczciwina coś podupada, cos tam w nim się popsuto, oko przygasłe, ręka drży, rzekł Wilhelm Schwab, wskazując Ponsa, który z grobową miną siadał przed pulpitem.
— Zawsze tak bywa koło sześćdziesiątki, odparł Schmucke.
Jak owa matka która naraziła syna na rozstrzelanie by się nim cieszyć o dobę dłużej, tak Schmucke zdolny był poświęcić Ponsa dla przyjemności jadania z nim codzień obiadu.
— Cały teatr niespokojny jest o niego; jak powiada panna Heloiza Brisetout, nasza primaballerina, nieborak nie robi już prawe hałasu kiedy uciera nos.
Zazwyczaj, kiedy stary muzyk ucierał nos, zdawało się ze trąbi w róg myśliwski, tak donośnie jego długi i pusty nos rozbrzmiewał w fularze. Hałas ten był nawet przedmiotem stałych wymówek prezydentowej.
— Dałbym wiele, aby go rozruszać, rzekł Schmucke. Nudzi się.
— Na honor, rzekł Wilhelm Schwab, pan Pons jest dla mnie czemś o tyle wyższym od nas biednych nieboraków, że me śmiałem go zaprosić na wesele. Żenię się...
Jag? spytał Schmucke.
Och! najuczciwiej w świecie, odparł Wilhelm, w szczególnem pytaniu Schmuckego dostrzegłszy żarciku, do którego ten zacny człowiek nie był zdolny.
— Dalej panowie, na miejsca! rzekł Pons, który, usłyszawszy dzwonek reżysera, — objął spojrzeniem swoją małą armję.
Wykonano uwerturę z Oblubienicy Szatana, feerji która doczekała się dwustu przedstawień. W pierwszym antrakcie, Wilhelm i Schmucke zostali w orkiestrze sami. Atmosfera dochodziła trzydziestu dwu stopni Reaumura.