zwyczajny wachlarz, uśmiechając się że go widzi w takich rękach; był to bowiem, trzeba przyznać, wachlarz godny księżnej.
— Nie można odmówić biednemu kuzynowi, rzekła Cecylja do ojca nazajutrz po tej propozycji, że zna się na tych figielkach...
— Figielkach! wykrzyknął prezydent. Ależ rząd zapłaci trzysta tysięcy franków za zbiory nieboszczyka radcy Dusommerard, i wyda, do współki z miastem, blisko miljon na zakupno i odnowienie pałacu Cluny dla ulokowania tych figielków... Te figielki, drogie dziecko, są często jedynem świadectwem minionych cywilizacji. Garnek etruski, naszyjnik (warte niekiedy po czterdzieści i pięćdziesiąt tysięcy!), to figielki, które świadczą o wysokim stanie sztuk za czasu Troi, dowodząc nam że Etruskowie to byli Trojanie szukający schronienia w Italji!
Oto rodzaj żarcików pulchnego pana prezydenta; mówiąc z żoną i córką, posługiwał się zawsze tą ciężkawą ironją.
— Zbiór wiadomości, jakich wymagają, Cesiu, te figielki, ciągnął prezydent, to nauka, która się zwie archeologją. Archeologja obejmuje architekturę, rzeźbę, malarstwo, złotnictwo, ceramikę, meblarstwo (sztukę zupełnie świeżą); koronki, tkaniny, słowem wszystkie wytwory pracy ludzkiej.
— Zatem kuzyn Pons jest uczonym? spytała Cecylja.
— Prawda! czemuż on się nie pokazuje? spytał prezydent jakgdyby naraz uczuł wstrząs wynikły z tysiąca zapomnianych fakcików, które zsumowane eksplodują.
— Musiał się obrazić o jakieś głupstwo, odparła prezydentowa. Nie dość może ucieszyłam się tym wachlarzem. Wiesz, że się nie bardzo znam na tych rzeczach...
— Ty! jedna z najlepszych uczennic Sevrina, wykrzyknął prezydent, ty nie wiesz co Watteau?
— Znam Dawida, Gerarda, Grosa, znam Girodeta, Guerina i pana de Forbin i pana Turpin de Crissé...
Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/70
Ta strona została skorygowana.