Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/72

Ta strona została przepisana.

szcze podkreślić tonem i gestem, uderzyły para Francji; odciągnął zacnego muzyka na bok.
— No, stary przyjacielu, co z tobą? Czy nie mógłbyś mi powiedzieć, co cię zraniło? Pozwolisz sobie zwrócić uwagę, że u mnie znalazłeś chyba względy...
— Pan jesteś jedynym wyjątkiem, odparł stary. Zresztą pan jesteś wielki pan, mąż Stanu, pańskie zatrudnienia usprawiedliwiłyby wszystko.
Pons, zażyty z dyplomacją jaką wyrobiło w Popinocie obcowanie z tłumem ludzi i interesów, opowiedział wkońcu swą nieszczęsną wizytę u prezydenta de Marville. Popinot tak wziął do serca krzywdę biednej ofiary, że powtórzył wszystko żonie, zacnej kobiecie, która znowuż, za pierwszem spotkaniem, wspomniała o tem prezydentowej. Ze swej strony, były minister rzekł kilka słów prezydentowi, co doprowadziło do wyjaśnień państwa Camusot de Marville. Mimo iż Camusot niezupełnie był panem w domu, akt oskarżenia był zbyt dobrze umotywowany, aby żona i córka miały nie uznać jego prawdy; upokorzyły się i zrzuciły winę na służbę. Służba, wezwana na sprawę i połajana, zyskała przebaczenie jedynie dzięki pełnym wyznaniom, które przekonały prezydenta, do jakiego stopnia Pons miał słuszność nie pokazując się. Jak wszyscy mężowie pod pantoflem, prezydent rozwinął cały majestat mężowski i sądowy, oświadczając służącym, że stracą miejsce, a z niem wszystkie przywileje zdobyte wieloletnią służbą, o ile, na przyszłość, jego kuzyn Pons, oraz wszyscy którzy zaszczycają jego dom, nie będą traktowani tak jak on sam. Określenie to wywołało uśmiech Magdaleny.
— Macie, dodał prezydent, tylko jedną drogę: wybłagać u pana Ponsa przebaczenie. Idźcie doń i powiedzcie, że wasza dalsza służba zależy najzupełniej od niego. Oddalę wszystkich, o ile wam nie przebaczy.
Nazajutrz, prezydent wyszedł z domu dość wcześnie, aby przed biurem odwiedzić kuzyna. Zjawienie się pana prezydenta de Mar-