Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/77

Ta strona została przepisana.

dzieści tysięcy rocznie: w obecnym świecie, bogaty kawaler staje się biedakiem, któremu robi różnicę kurs powozu do Chantilly. Niech przyjdą dzieci... bieda! Ponieważ państwo de Marville ledwie dobiegają pięćdziesiątki, nadzieje odwlekają się o jakieś piętnaście lub dwadzieścia latek; żaden kawaler nie ma ochoty tak długo chować ich w portfelu. Rachuba tak dalece zgangrenowała serce tych szałaputów, którzy tańczą polkę w Mabille z loretkami, że każdy młody kawaler rozważa dwie strony tego problemu, nie potrzebując naszego rozsądku w tej mierze. Mówiąc między nami, panna de Marville zostawia serca swoich pretendentów w stanie natyle spokojnym, aby ich głowa mogła trzeźwo funkcjonować; jakoż, wszystkich ogarniają te antymatrymonjalne refleksje. Jeżeli jakiś młody człowiek, zażywający pełni rozsądku i dwudziestu tysięcy franków renty, kreśli sobie in petto program małżeństwa odpowiadający jego ambicjom, panna de Marville zaspakaja je w dość słabej mierze...
— Czemu? spytał zdumiony muzyk.

—Haha! odparł rejent, dziś wszyscy młodzi ludzie, choćby byli brzydcy jak my obaj razem, drogi panie Pons, są tak bezczelni, że chcieliby sześciuset tysięcy posągu, panny z wielkiego domu, bardzo ładnej, inteligentnej, dobrze wychowanej, bez skazy, doskonałej...
— Zatem kuzynce trudno będzie wyjść za mąż?
— Będzie siedziała póty, póki rodzice nie zdecydują się dać jej w posagu Marville; gdyby się na to zdobyli, dziś byłaby wicehrabiną Popinot... Ale oto pan Brunner; będziemy czytali akt firmy Brunner oraz intercyzę.
Po dopełnieniu prezentacji i innych grzeczności, Pons, zaproszony do podpisania kontraktu, wysłuchał aktów, poczem o wpół do szóstej, wszyscy przeszli do jadalni. Była to wspaniała uczta, taka jaką wyprawiają sobie przemysłowcy, skoro się czują na urlopie; obiad ten był zresztą świadectwem stosunków Graffa, właściciela hotelu Reńskiego, z pierwszymi dostawcami w Paryżu. Ni-