Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

odpowiadał Schmuckemu tak mętnie, że Schmucke, ukrywając niepokój, myślał że Pons oszalał. Dla natury tak dziecinnej jak Pons, scena, jaką przeżył, nabierała rozmiarów katastrofy... Wzbudzić potworną nienawiść, tam gdzie chciał przynieść szczęście, to było zupełne zburzenie jego egzystencji. W oczach, w geście, w głosie prezydentowej poznał wreszcie śmiertelną wrogość.
Nazajutrz, pani Camusot de Marville powzięła wielką decyzję, której zresztą wymagały okoliczności i na którą prezydent się zgodził. Postanowiono dać Cecylji w posagu dobra Marville, pałacyk przy ulicy Hanowerskiej i sto tysięcy franków. Rano, prezydentowa wybrała się do hrabiny Popinot, rozumiejąc że na podobną porażkę trzeba odpowiedzieć gotowem małżeństwem. Opowiedziała o straszliwej zemście i ohydnej mistyfikacji uknutej przez Ponsa. Wszystko wydało się prawdopodobne, skoro się dowiedziano, iż pozorem zerwania było to, że Cecylja jest jedynaczką! Wreszcie prezydentowa umiejętnie błysnęła korzyścią, jaką dawałoby nazwisko Popinot de Marville w połączeniu z ogromnym posagiem. Wedle cen ziemi w Normandji, licząc dwa od sta, posiadłość ta przedstawiała wartość około dziewięciuset tysięcy franków, pałacyk zaś przy Hanowerskiej szacowano na dwieście pięćdziesiąt tysięcy. Żadna rozsądna rodzina nie mogła odrzucić podobnego związku; toteż hrabiostwo Popinot przyjęli; poczem, jako ludzie mający interes w tem aby honor rodziny, w którą wchodzą, był nieskalany, przyrzekli pomoc w usprawiedliwieniu wczorajszej katastrofy.
Tak więc, u samego starego Camusot, dziadka Cecylji, wobec tych samych osób, które były tam przed kilku dniami i wobec których prezydentowa wyśpiewywała hymny na cześć Brunnera, taż sama prezydentowa, do której każdy bał się odezwać, śmiało podjęła wyjaśnienia.
— Doprawdy, rzekła, dzisiaj nie można być dość ostrożną gdy chodzi o małżeństwo, zwłaszcza gdy się ma do czynienia z cudzoziemcem.
— Czemuż to, pani prezydentowo?