Strona:PL Balzac - Kuzyn Pons.djvu/98

Ta strona została przepisana.

— A, panie, odparł surowo par Francji, nie rozumiem że pan masz tak mało taktu, aby się witać z człowiekiem spowinowaconym z rodziną, którą próbowałeś okryć hańbą i śmiesznością. To była zemsta, jaką tylko artyści umieją wymyślić... Wiedz pan, że od dzisiejszego dnia jesteśmy sobie obcy. Hrabina Popinot podziela oburzenie, jakiem pańskie postępowanie u państwa de Marville przejęło całe towarzystwo.
Były minister oddalił się, zostawiając Ponsa niby rażonego gromem. Nigdy namiętność, ani sprawiedliwość, ani polityka, ani wielkie siły społeczne nie troszczą się o osobę w którą uderzają. Mąż stanu, któremu interes rodzinny nakazywał zmiażdżyć Ponsa, nie zauważył wycieńczenia tego groźnego wroga.
Dzo dopie, mój pietny bżyjadzielu? spytał Schmucke blednąc narówni z Ponsem.
— Nowy cios w serce, odparł nieborak wspierając się na ramieniu Schmuckego. Zdaje się, że tylko Bóg ma prawo robić dobrze, i dlatego wszyscy co go chcą wyręczać są tak okrutnie ukarani.
Ten sarkazm artysty był ostatnim wysiłkiem przezacnego człowieka, który chciał rozproszyć przerażenie malujące się na twarzy przyjaciela.
I ja tag myźlę, odparł z prostotą Schmucke.
Zajście to było niewytłumaczone dla Ponsa, któremu ani Camusotowie ani Popinotowie nie przesłali zawiadomienia o ślubie Cecylji. Na Boulevard des ltaliens Pons ujrzał pana Cardot. Ostrzeżony oświadczeniem para Francji, Pons nie ośmielił się zaczepić człowieka, u którego, w zeszłym roku, bywał co dwa tygodnie na obiedzie. Poprzestał na tem, że mu się ukłonił, ale mer i poseł miasta Paryża zmierzył Ponsa oburzonym wzrokiem, nie oddając mu ukłonu.
— Spytaj go, co oni mają wszyscy przeciw mnie, rzekł nieborak do Schmuckego, który znał szczegółowo katastrofę przyjaciela.
— Panie pośle, zagadnął chytrze Schmucke Cardota, mój przy-