telnych konwulsjach. Zgasiła piecyk. Przez otwarte drzwi napłynęło powietrze, wygnaniec był ocalony. Kiedy następnie Elżbieta ułożyła go jak chorego i kiedy usnął, mogła wyczytać przyczyny samobójstwa z zupełnej nagości dwóch pokoików, posiadających tylko kulawy stół, żelazne łóżko i dwa krzesła.
Na stole znalazła następujące pismo:
„Nazywam się hrabia Wacław Steinbock, urodzony w Prelji, w Inflantach.
„Nie trzeba nikogo obwiniać o moją śmierć; przyczyna mego samobójstwa mieści się w tych słowach Kościuszki: Finis Poloniae!
„Stryjeczny wnuk dzielnego generała Karola XII nie chciał żebrać. Moja wątła budowa zamykała mi drogę do służby wojskowej, setka zaś talarów, z którą przybyłem z Drezna do Paryża, skończyła się. Zostawiam w szufladzie dwadzieścia pięć franków na opłacenie zaległego komornego.
„Ponieważ nie mam już rodziny, śmierć moja nie obchodzi nikogo. Proszę moich rodaków, aby nie oskarżali rządu francuskiego. Nie zgłosiłem się jako wygnaniec, o nic nie prosiłem, nie spotkałem żadnego z towarzyszów wygnania, nikt nie wie w Paryżu że istnieję.
„Umieram w wierze chrześcijańskiej. Niech Bóg przebaczy ostatniemu ze Steinbocków.
Panna Fischer, niezmiernie wzruszona rzetelnością straceńca pamiętającego o komornem, otworzyła szufladę; w istocie ujrzała pięć pięciofrankówek.