— Biedny chłopiec! wykrzyknęła. I nikogo na świecie, ktoby się nim zajął.
Zaszła do siebie, wzięła robotę i wróciła na facjatkę aby czuwać przy łożu desperata. Można sobie wyobrazić zdziwienie Wacława, kiedy, obudziwszy się, ujrzał kobietę przy swojem łóżku: zdawało mu się, że śni jeszcze. Dziergając złote epolety, stara panna przyrzekła sobie zająć się biednym chłopcem, któremu w czasie gdy spał przyglądała się z zachwytem. Kiedy młody hrabia zupełnie się rozbudził, Elżbieta starała się wlać weń otuchę i zaczęła go wypytywać aby zbadać jak mógłby zarobić na życie. Opowiedziawszy jej swoje dzieje, Wacław dodał, że posadę swoją zawdzięczał swemu uznanemu powołaniu do sztuki; zawsze miał pasję do rzeźby, ale, jak na człowieka bez środków, czas potrzebny na studja zdawał mu się nazbyt długi, czuł się zaś zbyt słaby w tej chwili aby się chwycić jakiegoś rękodzieła lub poświęcić się rzeźbie w wielkim stylu. To wszystko brzmiało dla Elżbiety Fischer jak po chińsku. Odpowiedziała nieszczęśnikowi, że Paryż nastręcza tyle sposobów, iż człowiek chcący pracować zawsze w nim wyżyje. Nigdy żaden zuch nie zginie, o ile posiada pewien zasób cierpliwości.
— Ja jestem tylko biedną dziewczyną, wieśniaczką, a przecie umiałam sobie zdobyć niezależność, dodała w końcu. Niech pan posłucha. Jeżeli pan chce serjo pracować, mam trochę oszczędności, będę panu pożyczała z miesiąca na miesiąc tyle ile trzeba na życie, ale ściśle na życie, nie na hulanki, nie na włóczęgi! Można w Paryżu mieć obiad za dwadzieścia pięć su dziennie, śniada-
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/107
Ta strona została skorygowana.