Około wpół do dziesiątej, ojciec, ulegając prośbom córki, podał jej ramię i udali się razem wzdłuż Wybrzeża, przez most Królewski na plac du Carrousel.
— Udawajmy że tak sobie idziemy, spacerem, rzekła Hortensja wychodząc przez furtę aby przebyć ten olbrzymi plac.
— Spacerem, tutaj?... spytał drwiąco ojciec.
— Niby to idziemy do Muzeum, a tam, rzekła ukazując budy drewniane wsparte o ściany domów tworzących kąt prosty z ulicą Doyenné, o tam są handlarze obrazów, starożytności...
— Twoja kuzynka tam mieszka...
— Wiem; ale nie trzeba, aby nas widziała.
Hortensja zaprowadziła ojca przed okno jednego ze sklepów położonych na rogu grupy domów biegnących wzdłuż galerji starego Luwru naprzeciw hotelu nantejskiego. Weszła do sklepu; ojciec został na ulicy, wpatrując się w okna pięknej damulki, która poprzedniego dnia oczarowała serce starego adonisa, jakby chcąc złagodzić ranę, którą miał otrzymać niebawem. Nie mógł się wstrzymać od myśli o tem, aby wprowadzić w czyn radę żony.
— Zniżmy się do mieszczanek, powiedział sobie rozpamiętując doskonałości i powaby pani Marneffe. Przy tej kobiecie rychło zapomniałbym o interesownej Józefie.
Oto więc co się działo równocześnie w sklepie i przed sklepem.
Wpatrując się w okna swego nowego ideału, baron spostrzegł męża, który, sam sobie czyszcząc surdut, stał widocznie na czatach i zdawał się kogoś oczekiwać na placu. W obawie że ktoś go może spostrzec i poznać
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/125
Ta strona została skorygowana.