potem, zakochany baron obrócił się plecami do ulicy Doyenné, ale trzymając się nieco bokiem, aby móc w nią zerkać od czasu do czasu. W takim właśnie momencie spotkał się niemal oko w oko z panią Marneffe, która, wracając z Wybrzeża, skręcała aby się dostać do domu. Walerja wstrząsnęła się spotykając zdziwiony wzrok barona i odpowiedziała nań nieśmiałem spojrzeniem skromnisi.
— Śliczna kobieta! wykrzyknął baron; możnaby dla niej zrobić wiele szaleństw!
— Panie, odparła odwracając się jak kobieta która zdobywa się na nagłe postanowienie, wszak pan jesteś baron Hulot, nieprawdaż?
Baron, coraz bardziej zdumiony, odpowiedział gestem potakującym.
— A więc, skoro przypadek sprawił iż oczy nasze spotkały się dwukrotnie, i ponieważ miałam szczęście pana zaintrygować lub zainteresować, powiem panu, że, zamiast czynić szaleństwa, powinienbyś pan uczynić sprawiedliwość... Los mego męża zależy od pana.
— Jak to pani rozumie? spytał dwornie baron.
— Jest urzędnikiem w pańskim departamencie, oddział pana Lebrun, biuro pana Coquet, odparła z uśmiechem.
— Najchętniej gotów jestem, pani... pani...?
— Pani Marneffe.
— Moja śliczna pani Marneffe, popełnić nawet niesprawiedliwość dla pani pięknych oczu... Mam w tym domu kuzynkę, odwiedzę ją w tych dniach, najprędzej
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/126
Ta strona została skorygowana.