Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

— Słuchaj, aniołku, nie ukrywajmy nic przed matką, rzekł baron.
— Trzebaby pokazać tę pieczątkę, a ja przyrzekłam że nie zdradzę Bietki: boi się żarcików mamy.
— Masz skrupuły o pieczątkę, a zabierasz Bietce kawalera!
— Przyrzekłam tylko co do pieczątki, nie co do jej autora.
Przygoda ta, patryarchalnie prosta, dziwnie odpowiadała sekretnemu położeniu tej rodziny; toteż baron, chwaląc córkę za jej zaufanie, oświadczył iż odtąd powinna się zdać na przezorność rodziców.
— Rozumiesz, maleńka, że to nie twoja rzecz sprawdzać czy twój artysta jest hrabią, czy ma papiery w porządku, czy jego prowadzenie daje dostateczne rękojmie... Co do twojej kuzynki, odrzuciła pięciu konkurentów kiedy miała dwadzieścia lat mniej, to nie będzie przeszkodą, biorę to na siebie.
— Słuchaj, ojcze, jeżeli chcesz aby to doszło do skutku, nie mów Bietce o niczem aż w chwili podpisania intercyzy... Od pół roku wypytuję ją w tej kwestji... Otóż, jest w niej coś dziwnego, niepojętego...
— Co takiego? spytał ojciec zainteresowany.
— Ilekroć się posunę za daleko, choćby żartem, mówiąc o jej chłopcu, ona ma jakieś złe oczy. Wywiedz się o czem chcesz, ale pozwól mnie samej sterować moją łódką; ufność moja powinna was uspokoić.
— Pan powiedział: „Pozwólcie dziateczkom przyjść do mnie!“ — ty jesteś jednem z tych które wracają, rzekł baron żartobliwie.