Stidmann, oświadczyli że autor tych dwóch dzieł może wykonać pomnik. Natychmiast książę Wissemburg, minister wojny i prezes komitetu budowy pomnika marszałka Montcornet, zwołał naradę w myśl której powierzono wykonanie Steinbockowi. Hrabia de Rastignac[1], wówczas podsekretarz Stanu, zapragnął mieć dzieło artysty, którego sława rosła wśród poklasku rywalów. Uzyskał u Steinbocka rozkoszną grupę dwóch chłopców wieńczących małą dziewczynkę i przyrzekł mu pracownię w rządowym składzie marmurów.
Było to więc powodzenie, ale powodzenie takie jak zdarza się w Paryżu, to znaczy szalone, miażdżące ludzi nie mających dość krzepkich barków i krzyżów aby je udźwignąć, co, mówiąc nawiasem, zdarza się często. W dziennikach i tygodnikach była wciąż mowa o hrabi Wacławie Steinbocku, o czem ani on ani panna Fischer nie mieli najmniejszego pojęcia. Codziennie, skoro panna Fischer wychodziła na obiad, Wacław udawał się do baronowej. Spędzał tam godzinę lub dwie, z wyjątkiem dnia w którem Bietka bywała tam na obiedzie. Ten stan rzeczy trwał przez jakiś czas.
Baron, upewniony co do tytułu i pochodzenia hrabiego Steinbocka, baronowa, ujęta jego charakterem i sposobem wzięcia, Hortensja, dumna ze swej uznanej miłości, ze sławy swego wielbiciela, nie wahali się już mówić o tym związku. Słowem, artysta był u szczytu szczęścia, kiedy niedyskrecja pani Marneffe o mało nie zgubiła wszystkiego. Oto jak.
- ↑ Ojciec Goriot, Stracone złudzenia etc.