jej zdaniem, stała się starej dziwaczce niebawem bliższą niż wszyscy krewni.
Ze swej strony baron, podziwiając w pani Marneffe skromność, dobre wychowanie, dyskrecję, jakich nie znalazł ani u Jenny Cadine, ani u Józefy ani u ich przyjaciółek, zakochał się w niej, w niespełna miesiąc, namiętnością starca, namiętnością szaloną z pozorami rozsądku. Istotnie, nie spotkał tu ani drwin, ani orgii, ani szalonych wydatków, ani zepsucia, ani wzgardy dla praw społecznych, ani tej bezwględnej obojętności na wszystko, które, u aktorki i u śpiewaczki, stały się przyczyną jego nieszczęść. Unikał również owej chciwości kurtyzan, pijących pieniądze jak piasek wodę.
Pani Marneffe, stawszy się przyjaciółką i powiernicą barona, drożyła się bez końca zanim przyjęła najmniejszą rzecz od niego.
— Zgoda na posady, gratyfikacje, wszystko co pan może dla nas uzyskać od rządu; ale niech pan nie zaczyna od poniżania kobiety, którą rzekomo kochasz, mówiła Walerja; inaczej nie uwierzę panu... A chciałabym panu wierzyć, dodała z oczyma św. Teresy oglądającemi niebo.
Przy każdym podarku było to istne zdobywanie twierdzy, gwałcenie najświętszych skrupułów. Biedny baron rozwijał całą strategię, aby ofiarować jaką drobnostkę, bardzo drogą zresztą, ciesząc się że spotkał wreszcie cnotę, że znalazł spełnienie swoich marzeń. W tem małżeństwie, pełnem (jak mówił) prostoty, baron był bogiem, tak samo jak u siebie w domu. P. Marneffe zdawał się o tysiąc mil od myśli, że Jowisz ministerjalny ma zamiar
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/150
Ta strona została skorygowana.