— Będziesz je miała, mówił baron, szczęśliwy z tego życzenia, które niejako wiązało Walerję.
— W jaki sposób? Trzebaby nigdy nie rozstawać się ze mną, odpowiadała Walerja.
Hektor musiał tedy wyjaśnić swoje zamiary, które właśnie urzeczywistniały się przy ulicy Vanneau. Oświadczył Walerji, że pragnie oddać jej tę połowę życia, która należy do prawej małżonki, jeżeli przyjmiemy że istnienie ludzi cywilizowanych dzieli się porówni na dzień i noc. Natrącił, iż, z chwilą gdy raz córkę wyda za mąż, ma zamiar w przyzwoity sposób rozstać się z żoną. Baronowa pędziłaby wówczas życie przy Hortensji i przy młodych Hulotach, był pewien jej posłuszeństwa.
— Z tą chwilą, mój aniołku, prawdziwe moje życie, prawdziwy dom będą przy ulicy Vanneau.
— Mój Boże, jak pan mną rozrządza!... rzekła pani Marneffe. A mój mąż?
— Ten łach!
— To prawda, iż, w porównaniu z tobą, w istocie... odparła śmiejąc się.
Pani Marneffe, poznawszy historję Steinbocka, miała szaloną ochotę poznać jego samego; może chciała zeń wydobyć jakie cacko, póki jeszcze mieszkała pod jednym dachem. Ciekawość ta tak bardzo nie spodobała się baronowi, iż Walerja przysięgła nie spojrzeć na Wacława. Ale, pozwoliwszy sobie nagrodzić wyrzeczenie swego kaprysu ślicznym serwisem do herbaty vieux Sèvres, zachowała na dnie serca te życzenia, zapisane niby w notatniku. Zaczem pewnego dnia, zaprosiwszy swoją
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/152
Ta strona została skorygowana.