Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/175

Ta strona została skorygowana.

ciągnął Crevel. Ale nie dziwi mnie to: kiedyś, przy kolacji, opowiadał mi, że za młodu, aby nigdy nie zostać na lodzie, miał stale trzy kochanki: tę którą zamierzał rzucić, obecną i tę do której umizgał się na przyszłość. Musiał mieć w zapasie jakąś rybkę w słoju! w swoim zwierzyńcu! Czysty styl Ludwika XV; to mi hultaj! Co to za szczęście być takim pięknym mężczyzną! Ale, bądź co bądź, starzeje się, już cokolwiek trąci... To pewnie jakaś mała szwaczunia.
— O, nie! odparła Elżbieta.
— Och! rzekł Crevel, czegóżbym nie dał aby mu przyprawić rogi! Niepodobna mi było odebrać mu Józefę: tego rodzaju kobiety nigdy nie wracają do swojej pierwszej miłości. Zresztą, jak powiadają, miłość odgrzewana nic nie warta. Ale, wiesz Bietko, dałbym, to jest wydałbym chętnie pięćdziesiąt tysięcy franków aby zabrać temu pięknisiowi jego damulkę i pokazać mu że tęgi chwat z brzuszkiem majora i łysiną przyszłego mera Paryża, nie pozwala sobie bezkarnie zdmuchnąć kochanki.
— Rola moja, odparła Bietka, to słyszeć wszystko, a nie wiedzieć nic. Może pan rozmawiać ze mną bez obawy, nie powtarzam nigdy ani słowa z tego co mi ktoś zechce zwierzyć. Dlaczego pan żąda abym uchybiła tej zasadzie? niktby już do mnie nie miał zaufania.
— Wiem, odparł Crevel, ty jesteś perła starych panien... Ale, u kata, są przecież wyjątki. Słuchaj, rodzina twoja nie pomyślała o zapewnieniu ci przyszłości...
— Mam swoją ambicję, nie chcę być ciężarem nikomu, rzekła Bietka.
— Ba, gdybyś mi pomogła się zemścić, podjął ex-ku-