nowany, stryjaszku. Trzeba mi do roku stu tysięcy franków...
— Nie widzę w tem nic złego aby je zabrać Beduinom, odparł spokojnie Alzatczyk. Tak się robiło za Cesarstwa.
— Nabywca twego interesu zgłosi się tu dziś rano i wypłaci ci dziesięć tysięcy franków, odparł baron Hulot. Wszak to wystarczy na podróż do Afryki?
Starzec skinął głową na znak zgody.
— Co do kapitałów na miejscu, bądź spokojny, ciągnął baron. Ja podejmę resztę sumy za twój dom handlowy, potrzebuję jej.
— Wszystko jest twoje, nawet moja krew, odparł starzec.
— Och! nie lękaj się niczego, odparł baron pomawiając stryja o więcej przenikliwości niż jej miał w istocie; co do naszych rekwizycji, uczciwość twoja nie ucierpi na tem ani trochę. Wszystko zależy od władz; otóż ja sam stworzyłem tam władze, jestem ich pewny. Wszystko to, stryjaszku, to tajemnica na śmierć i życie; znam cię, mówiłem z tobą bez wykrętów i omówień.
— Pojedzie się, rzekł starzec. I to potrwa?
— Dwa lata. Dostaniesz dla siebie sto tysięcy franków, aby żyć spokojnie w Wogezach.
— Stanie się jak każesz, mój honor jest twoim, rzekł spokojnie starzec.
— Lubię takich chwatów. Ale nie pojedziesz zanim nie ujrzysz swojej stryjecznej wnuczki szczęśliwą i zamężną. Zostaje hrabiną.
Rekwizycje, łupy wojenne oraz cena wypłacona za
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/198
Ta strona została skorygowana.