Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

— Szczęście moje zasmuca cię, Walerjo? rzekł tuląc ją do siebie w powozie.
— Jakże chcesz, drogi przyjacielu, aby biedna kobieta nie zadumała się trochę w chwili gdy ma popełnić pierwszy błąd, nawet gdy bezeceństwo męża daje jej swobodę?... Czy sądzisz, że jestem bez duszy, bez wiary, bez religji? Okazywałeś dziś wieczorem najnieprzyzwoitszą radość, afiszowałeś mnie we wstrętny sposób. Doprawdy, uczniak lepiej by się zachował od ciebie. Toteż wszystkie kobiety kłuły mnie spojrzeniem, półsłówkami! Gdzież jest kobieta, której by nie zależało na reputacji? Zgubiłeś mnie. Och! jestem już twoja, tak, nie mam na usprawiedliwienie mego błędu innego sposobu oprócz wierności tobie... Potworze! rzekła śmiejąc się i pozwalając się uściskać, wiedziałeś dobrze, coś robił. Pani Coquet, żona naszego naczelnika, przysiadła się do mnie, aby podziwiać moje koronki: „Angielska koronka, rzekła. Czy drogo panią kosztuje? — Nie wiem, odparłam. Mam je po matce, nie jestem dość bogata by kupować podobne.“
Jak z tego się okazuje, pani Marneffe zdołała tak omamić starego zdobywcę serc z epoki Cesarstwa, że uwierzył iż jest pierwszym, oraz że obudził w niej namiętność przesłaniającą pamięć o obowiązkach. Opowiedziała mu, że bezecny Marneffe zaniedbał ją w trzy dni po ślubie i to z jakichś okropnych przyczyn. Od tego czasu żyła jak najcnotliwsza panienka, i czuła się bardzo szczęśliwa, bo małżeństwo zdało się jej czemś okropnem. Stąd jej obecny smutek.
— Gdyby z miłością miało być tak samo jak z małżeństwem!... mówiła płacząc.