na strychu, to geniusz umierający z głodu gdzieś na poddaszu. Lais paryska musi tedy przedewszystkiem znaleźć człowieka bogatego, któryby się zapalił na tyle, aby zapłacić jej pełną wartość. Musi zwłaszcza zachować wykwint, który jest dla niej niby szyldem, musi mieć dość wytworne obejście aby głaskać próżność mężczyzn, musi posiadać ów dowcip à la Zofia Arnould, który łaskocze znudzonych bogaczy, wreszcie musi budzić żądze rozpustników, uchodząc za wierną jednemu, któremu wówczas zazdroszczą.
Te wartości, które owe kobiety nazywają szczęściem, są w Paryżu dość trudne do ziszczenia, mimo że jestto miasto pełne milionerów, próżniaków, ludzi zużytych i goniących za kaprysem. Opatrzność chciała zapewne w ten sposób ubezpieczyć stadła urzędników i drobnego mieszczaństwa, dla których przeszkody są conajmniej podwójne dzięki środowisku niesprzyjającemu tym manewrom. Mimo to jest w Paryżu dosyć pań Marneffe, aby Walerja mogła figurować jako typ w tej historii obyczajów. Jedne z tych kobiet ulegają zarazem szczeremu uczuciu i konieczności, jak pani Colleville, którą tak długo wiązały stosunki ze słynnym mówcą lewicy, bankierem Kellerem; innym pobudką jest próżność, jak u pani de la Baudraye[1], która została niemal że uczciwą mimo swojej ucieczki ze Stefanem Lousteau; inne dały się pociągnąć wymaganiom tualety, inne wreszcie niepodobieństwu utrzymania domu z pensji bezsprzecznie zbyt niskiej. Oszczędność Państwa, lub, jeśli wolicie, Izb, po-
- ↑ Muza z zaścianka.