przekonań i obyczajów, mający interes w tem aby się wzajem popierać i głoszący niezrównane zalety pani domu. Braterstwo kieliszka, zapamiętajcie ten aksjomat, to jest prawdziwe Święte Przymierze w Paryżu. Interesy zawsze się w końcu rozchodzą, ale nicponie zawsze się porozumieją między sobą.
Trzeciego miesiąca po instalacji pani Marneffe przy ulicy Vanneau, zaczął bywać u niej Crevel, świeżo mianowany merem okręgu i oficerem Legii honorowej. Crevel wahał się długo: trzeba mu było porzucić ten słynny mundur gwardzisty narodowego, w którym paradował w Tuillerjach uważając się za równie wojskowego jak Cesarz; ale ambicja, wspierana radami pani Marneffe, była silniejsza niż próżność. P. mer uznał, iż stosunek z panną Heloizą Brisetout bezwarunkowo się nie godzi z jego stanowiskiem politycznem. Na długo przed wstąpieniem na mieszczański tron merostwa, miłostki jego były spowite głęboką tajemnicą. Ale, jak czytelnik się domyśla, Crevel kupił sobie prawo wzięcia, tak często jak zdoła, odwetu za odebranie Józefy, a otrzymał je za cenę zapisu sześciu tysięcy franków renty na imię Walerji Fortin, małżonki (separowanej majątkowo) pana Marneffe. Walerja, która może z matki miała talenty rasowej utrzymanki, przeniknęła jednym rzutem oka charakter tego pociesznego wielbiciela. Te słowa: „Nigdy nie miałem kobiety z towarzystwa!“ wyrzeczone do Elżbiety i powtórzone przez Elżbietę drogiej Walerji, zostały sowicie wyzyskane w transakcji której pani Marneffe zawdzięczała swoich sześć tysięcy franków renty.
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/216
Ta strona została skorygowana.