wał, gdyż ani Józefa ani Heloiza nie kochały go, podczas gdy pani Marneffe oceniła że warto jest dobrze oszukiwać tego człowieka w którym widziała wiekuistą kasę. Oszukaństwa przedajnej miłości są bardziej urocze niż rzeczywistość. W ślad prawdziwej miłości idą owe kłótnie, w których zakochani, niby para wróbli, ranią się do żywego; natomiast sprzeczka udana dla żartu głaszcze miłość własną omamionego. Rzadkość schadzek podtrzymywała u Crevela żądzę w stanie wrzenia. Wciąż obijał się o surową cnotę Walerji, która udawała wyrzuty sumienia, lamentując co jej bohaterski ojciec musi o niej myśleć w niebie. Musiał wciąż pokonywać chłód, zapomocą którego sprytna szelmutka dawała mu złudzenia tryumfu, niby to ulegając szalonej namiętności mieszczucha; ale wciąż, jakby zawstydzona, cofała się, obyczajem Angielek, z powrotem w szańce skromności i cnoty; wciąż miażdżyła Crevela ciężarem swej godności, od początku bowiem Crevel uwierzył w jej nieskazitelność. Wreszcie Walerja posiadała specjalności miłosne, które czyniły ją nieodzowną zarówno Crevelowi jak baronowi. Przy ludziach, jawiła cudowne połączenie wstydliwej i rozmarzonej niewinności, nieskazitelnej skromności, umysłu wysubtelnionego przymilnością, wdziękiem, całem wzięciem kreolki; ale sam na sam przechodziła kurtyzany, była szelmoska, rozpustna, bogata wciąż w nowe wymysły. Kontrast ten podoba się nadzwyczajnie typowi w rodzaju Crevela; pochlebia sobie że jest jedynym autorem tej komedji, wierzy że się ją gra wyłącznie dla niego samego i, podziwiając aktorkę, śmieje się z tej rozkosznej obłudy.
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/218
Ta strona została skorygowana.