Rzucił dwie sztuki złota na stół i usiadł na kanapie z miną, którą wszyscy zrozumieli jako znak do rozejścia się. Państwo Coquet, wymieniwszy z sobą parę słów opuścili salon; Klaudjusz Vignon, z rozpaczą w sercu, poszedł za ich przykładem. Hulot, który zapomniał o Crevelu, zbliżył się na palcach do drzwi aby słuchać; nagle odskoczył w tył: to Marneffe otworzył drzwi i ukazał się z pogodnem czołem, jakby zdziwiony że widzi tylko dwie osoby.
— A herbata! rzekł.
— Gdzie Walerja? spytał baron wściekły.
— Moja żona? odparł; poszła na górę do pańskiej kuzynki, zaraz wróci.
— Czemuż nas tak zostawia dla tej głupiej kozy?
— Panna Elżbieta, odparł Marneffe, wróciła od pani baronowej, żony pańskiej, z silną niestrawnością; Maturyna przyszła prosić dla niej o herbatę, a Walerja poszła zobaczyć co jej jest.
— A kuzyn?...
— Pojechał!
— Sądzi pan? rzekł baron.
— Wsadziłem go do karety! odparł Marneffe z ohydnym uśmiechem.
W tej chwili rozległ się turkot powozu. Baron, dla którego Marneffe nie istniał, wyszedł i udał się do Elżbiety. Przeszła mu przez głowę myśl, jedna z tych jakie lęgną się w sercu oszalałem z zazdrości. Tak dobrze znał nikczemność Marneffa, że przypuszczał ohydne wspólnictwo między mężem a żoną.
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/248
Ta strona została skorygowana.