jak muchę na jedno moje mrugnięcie! Hektor mnie kocha, dla mnie zostawia żonę na bruku. Idź sobie, zostań nadal dobrym ojcem rodziny, mój drogi. Och! masz przecie na swoje lampartki trzysta tysięcy franków poza swoim majątkiem, swój skarbczyk, i myślisz tylko o tem aby go pomnożyć...
— Dla ciebie Walerjo, bo oddaję ci połowę! rzekł padając na kolana.
— I cóż, pan jeszcze tu! wykrzyknął ohydny Marneffe zjawiając się w szlafroku. Co pan tu robi?
— Przeprasza mnie za obrażającą propozycję jaką mi uczynił. Nie mogąc odemnie nic uzyskać, ten pan chciał mnie kupić.
Crevel byłby pragnął zapaść się pod ziemię, jak w teatrze.
— Wstań, mój drogi Crevel, rzekł z uśmiechem Marneffe, śmieszny jesteś. Widzę z miny Walerji, że nie mam się czego obawiać.
— Idź się połóż i śpij spokojnie, rzekła pani Marneffe.
— Jaka ona sprytna! pomyślał Crevel; cudowna kobieta, ratuje mnie!
Kiedy Marneffe znikł, mer ujął Walerję za ręce i ucałował je zostawiając ślady paru łez.
— Wszystko na twoje imię! rzekł.
— To się nazywa kochać, szepnęła mu do ucha. A więc, miłość za miłość. Hulot jest na dole, na ulicy. Biedny staruszek czeka, aż, na znak że może tu przyjść, postawię świecę na oknie w sypialni. Pozwalam ci powiedzieć mu, że ciebie jednego kocham; nie zechce
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/266
Ta strona została skorygowana.