Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/281

Ta strona została skorygowana.

w której cudzoziemcy dochodzą we Francji do wybitnych stanowisk.
— Zobaczymy, odparła Walerja, kiedy Marneffe umrze, a nie długo ma się już męczyć.
— Te nawroty choroby, rzekła Elżbieta, to niby cielesne wyrzuty sumienia... No, idę do Hortensji.
— Idź, idź, mój aniołku, i przyprowadź mi mego artystę! W trzy lata, nie posunąć się ani na cal! To wstyd dla nas obu! Wacław i Henryk, oto moje jedyne dwie miłości. Jeden to miłość, drugi to kaprys.
— Jakaś ty śliczna dziś rano, rzekła Elżbieta obejmując Walerję wpół i całując ją w czoło. Sycę się wszystkiemi twemi przyjemnościami, twoim dostatkiem, twoim strojem... Żyję dopiero od czasu kiedyśmy się stały jak siostry...
— Czekaj, moja pantero! rzekła śmiejąc się Walerja, szal masz krzywo. Nie umiesz jeszcze, po trzech latach, mimo moich nauk, nosić szala, i chcesz być panią marszałkową Hulot...
Obuta w prunelowe trzewiki, w szare jedwabne pończoszki, wystrojona we wspaniałą lewantynową suknię, uczesana w nioby pod ładnym kapturkiem z szarego aksamitu podbitego żółtym atłasem, Elżbieta puściła się na ulicę św. Dominika bulwarem Inwalidów, pytając sama siebie, czy znużenie Hortensji wyda jej wreszcie na łup tę silną duszę i czy sarmacka niestałość, zaskoczona w momencie w którym te charaktery zdolne są do wszystkiego, zdoła ugiąć miłość Wacława.
Hortensja i Wacław zajmowali parter domu położonego na wylocie ulicy św. Dominika i alei Inwalidów.