Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/287

Ta strona została skorygowana.

rującym dzieciństwom miłości uświęconej, szczęśliwej, szalonej. Hortensja pierwsza wówczas rozgrzeszała Wacława od wszelkiej pracy, szczęśliwa że w ten sposób święci tryumfy nad swoją rywalką, rzeźbą. Zresztą pieszczoty kobiece przyprawiają o omdlenie muzę, i miękczą dziką, brutalną zawziętość pracownika. Upłynęło sześć, siedm miesięcy, palce rzeźbiarza odwykły od trzymania rylca. Kiedy zaczęła go naciskać konieczność pracy, kiedy książę Wissemburg, prezes komitetu pomnika, chciał zobaczyć model, Wacław wyrzekł klasyczne słowo próżniaków: „Wezmę się do tego!“ I kołysał swoją drogą Hortensję zwodniczemi słowy, wspaniałemi planami, jakie tworzy artysta paląc cygaro po cygarze. Hortensja tem więcej kochała swego poetę, widziała w myśli wspaniały pomnik marszałka Montcornet. Montcornet miał się stać wcieleniem nieustraszonego męstwa, typem kawalerzysty, odwagi à la Murat. Ba! widok tego pomnika miał tłómaczyć wszystkie zwycięstwa cesarza. I co za wykonanie! Ołówek był posłuszny, biegł w ślad za słowami.
Co się tyczy posągu, urodził się tylko śliczny mały Wacio.
Z chwilą gdy chodziło o to aby iść do pracowni Gros-Caillou, chwycić się gliny i oblec projekt w ciało, to zegar dla księcia wymagał obecności Wacława w warsztatach Florent i Chanor gdzie wykończano figurynki, to dzień był pochmurny i słotny; dziś jakieś pilne interesy, jutro obiad w rodzinie, nie licząc dni w których artysta był nieusposobiony lub niezdrów, a wreszcie tych, które spłynęły w pieszczotach z ukochaną żoną. Aby uzyskać model, marszałek książę Wissemburg musiał się pognie-