Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/295

Ta strona została skorygowana.

prowadziwszy Stidmanna, ale to robota na jakie płł roku, a przez ten czas trzeba żyć.
— Mam moje brylanty, wykrzyknęła młoda hrabina Steinbock z wspaniałym porywem kochającej kobiety.
Łza zakręciła się w oczach Wacława.
— Och, będę pracował, odparł siadając koło żony i biorąc ją na kolana. Będę robił cacka, koszyczki, bronzy...
— Ależ, moje drogie dzieci, rzekła Elżbieta, — wiecie bowiem, że jesteście mymi spadkobiercami i zostawię wam, bądźcie pewni, ładny fundusik, zwłaszcza jeżeli pomożecie mi wyjść za marszałka; — jeżeli się nam to prędko uda, wezmę was do siebie na gospodarstwo, was oboje i Adelinę. Och, byłoby nam bardzo dobrze razem. Na razie, posłuchajcie mego starego doświadczenia. Nie bawcie się w zastawianie czegokolwiek, to na przepadłe. Zawszem widziała, że, kiedy przyszło przedłużyć zastaw, nie było pieniędzy na opłacenie procentów i traciło się wszystko. Mogę się wam wystarać o pożyczkę na pięć od sta na prosty kwit.
— Och! toby nas ocaliło! rzekła Hortensja.
— A więc, moja mała, niech Wacław przyjdzie do osoby, która wygodziłaby mu na moją prośbę. To pani Marneffe; jeżeli pogłaskacie jej ambicję (próżna jest jak wszyscy parweniusze!) wydobędzie was z kłopotu najgładziej w świecie. Wybierz się do niej, droga Hortensjo.
Hortensja spojrzała na Wacława z wyrazem takim jaki muszą mieć skazani na śmierć idąc na rusztowanie.