Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/44

Ta strona została skorygowana.

stępowania ze starcami (ja utrzymywałem tę małą na drodze uczciwej i niekosztownej), rozwinęły w niej instynkty pierwotnych Hebrajczyków do złota i klejnotów, cześć Złotego Cielca! Dziś, ta sławna śpiewaczka, drapieżna, chciwa, chce być bogata, bardzo bogata. Toteż nie trwoni nic z tego co trwonią dla niej. Spróbowała się na imć panu Hulot, którego oskubała do czysta, och, oskubała, co się nazywa wygoliła. Nieszczęśnik ten, który walczył przez rok przeciw jednemu z Kellerów i margrabiemu d‘Esgrignon, obu szalejącym dla Józefy (nie licząc nieznanych wielbicieli), obecnie postrada ją na rzecz tego księcia, tak potwornie bogatego, co to popiera sztuki. Jak on się nazywa?... ten karzeł? aha! książę d‘Hérouville. Ten magnat uparł się mieć Józefę dla samego siebie, cały wesoły światek tylko o tem mówi, a baron nie wie nic; bo w trzynastym okręgu jest tak samo jak we wszystkich innych: kochanek jest, jak mąż, ostatnim mężczyzną który coś przewącha. Rozumie pani teraz moje prawa? Pani małżonek, piękna pani, pozbawił mnie szczęścia, jedynej radości jaką miałem od czasu mego wdowieństwa. Tak, gdybym nie miał nieszczęścia spotkać tego starego fircyka, miałbym jeszcze Józefę; bo ja, widzi pani, nigdy nie byłbym jej pchnął do teatru, byłaby została nieznaną, cnotliwą i moją. Och, gdyby pani ją widziała ośm lat temu; szczupła i giętka, złocista cera Andaluzyjki, jak to się mówi, włosy czarne i lśniące jak atłas, oko z długiemi czarnemi rzęsami strzelające błyskawicą, ruchy istnej księżnej, skromność w ubóstwie, wdzięk uczciwej panienki, zwinna jak dzika kózka. Dzięki imć panu Hulot, te wdzięki, ta czystość, wszystko