bliwej młodości; wiedziała zaś, że ten nerwowy śmiech jest wskazówką równie groźną jak łzawe marzenia wśród samotnych przechadzek po ogrodzie.
Hortensja była podobna do matki, ale miała włosy złote, naturalnie sfalowane i zdumiewająco bujne. Płeć jej miała połysk perłowej macicy. Znać w niej było owoc uczciwego małżeństwa, czystej i szlachetnej miłości w całej jej sile. Było coś gorącego w jej fizjognomii, jakaś wesołość w rysach, bujna młodość, kipienie życia, wspaniałe zdrowie, które biło z niej wydzielając elektryczne promienie. Hortensja wabiła ku sobie spojrzenia. Kiedy jej oczy o kolorze ciemnego szafiru, pływające w owej wilgoci która zwiastuje niewinność, zatrzymały się na przechodniu, mimowoli musiał zadrżeć. Najmniejszy ślad piegów, któremi owe złote blondynki często opłacają swą mleczną białość, nie kaził jej cery. Wysoka, pełna ale nie tłusta, o gibkiej kibici równie szlachetnej jak postawa matki, zasługiwała na ów tytuł bogini, tak hojnie sypany u starożytnych autorów. Toteż, ktokolwiek ujrzał Hortensję na ulicy, nie mógł powstrzymać tego wykrzyknika: „Mój Boże! co za śliczna dziewczyna!“ Była tak szczerze naiwna, że za powrotem mówiła:
— Co oni wszyscy, mamo, krzyczą: „Śliczna dziewczyna!“ kiedy ty jesteś ze mną? Przecież ty jesteś piękniejsza ode mnie?...
I w istocie, mimo jej skończonych czterdziestu siedmiu lat, amator zachodów słońca mógłby przełożyć baronową nad jej córkę; nie straciła bowiem jeszcze nic ze swych powabów: przywilej rzadki, zwłaszcza w Pa-
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/63
Ta strona została skorygowana.