— Któż to wyrzeźbił? spytała Hortensja.
— Któżby? mój chłopiec, odparła Bietka. Jest w tem dziesięć miesięcy pracy; toteż więcej zarobiłam ja, fabrykując galony... Powiedział mi, że Steinbock znaczy po niemiecku kozieł skalny, albo giemza. Chce tak podpisywać swoje prace... No! dostanę twój szal!
— A to czemu?
— Czy ja mogłam kupić podobny klejnot? zamówić go? to nieprawdopodobne; zatem musiałam go dostać. Kto może robić takie podarki? wielbiciel!
Hortensja, z mistrzostwem udania, które byłoby przeraziło Elżbietę Fischer, gdyby je była spostrzegła, nie zdradziła bynajmniej całego swego podziwu, mimo że uczuwała ów dreszcz, jakiego doznają ludzie o duszy wrażliwej na piękno, kiedy ujrzą arcydzieło bez zarzutu, zupełne, nieoczekiwane.
— Daję słowo, rzekła, to wcale ładne.
— Tak, ładne, odparła stara panna, ale ja wolę pomarańczowy szal. Otóż, moja mała, mój chłopiec pędzi czas na takich pracach. Od swego przybycia do Paryża zrobił kilka głupstewek w tym rodzaju, i oto owoc kilku lat studjów i pracy. Terminował u giserów, ludwisarzy, złotników... ba, kosztowało to setki i tysiące. Panicz zaręcza mi teraz, że za kilka miesięcy będzie sławnym i bogatym.
— Więc ty go widujesz?
— Jakto! myślisz że to bajka? Żartując, powiedziałam ci prawdę.
— I kocha cię? spytała żywo Hortensja.
— Ubóstwia! odparła kuzynka przybierając minę
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/79
Ta strona została skorygowana.