Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 1.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

— Tak sądzę, odparła nie przestraszona tem wyrażeniem zaczerpniętem z gwary kulis.
— Co tu począć! ciągnął Marneffe. Gospodarz zajmie nam rzeczy jutro. Też pomysł twojego ojca aby umierać bez testamentu. Słowo daję, ci ludzie z Cesarstwa mają się wszyscy za nieśmiertelnych jak ich cesarz.
— Biedny ojciec, rzekła, miał tylko mnie jedną, kochał mnie bardzo! Hrabina musiała spalić testament. W jaki sposób miałby zapomnieć o mnie, on który dawał nam od czasu do czasu po kilka tysięcy franków naraz?
— Winni jesteśmy cztery raty komornego, tysiąc pięćset franków! czy nasze meble warte są tyle? That is the question! powiedział Szekspir.
— No, bywaj zdrów, mój kocie, rzekła Walerja, zjadłszy ledwie parę kąsków cielęciny z której służąca wycisnęła wszystek sok na rzecz dzielnego żołnierza przybyłego z Algieru. Trzeba spojrzeć w oczy sytuacji!
— Walerjo, gdzie idziesz? wykrzyknął Marneffe zastępując żonie drogę.
— Do gospodarza, odparła poprawiając loki pod zgrabnym kapelusikiem. Ty postaraj się zbliżyć z tą starą panną, oczywiście jeżeli naprawdę jest krewną dyrektora.
To, że mieszkańcy jednego i tego samego domu mogą nie wiedzieć nic o sobie wzajem, to fakt ilustrujący najlepiej gorączkowość paryskiego życia; ale łatwo pojąć, że urzędnik, który codzień wczas rano idzie do biura, wraca do domu na obiad i co wieczór wychodzi na miasto, oraz kobieta płynąca z prądem paryskich uciech, mogą nie wiedzieć nic o życiu starej panny mieszkającej na trze-