Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

— Bądź pan moim przyjacielem!... rzekła. Dusza twoja jest lepsza, niż postępki i słowna. Bóg ci dał duszę a pojęcia i namiętności wziąłeś od świata! Och! będę pana bardzo kochała! wykrzyknęła z anielskim żarem, którego wymowa stanowiła osobliwą sprzeczność z jej nieudolną poprzednią zalotnością.
— Niech pani tak nie drży, rzekł Crevel.
— Czy ja drżę? spytała baronowa: nie zauważyła tej ułomności, która ją nawiedziła tak nagle.
— Tak, tak, niech pani patrzy, rzekł Crevel biorąc Adelinę za rękę i pokazując jej nerwowe drżenie. Proszę, niech się pani uspokoi, dodał z szacunkiem, jadę do banku...
— Niech pan wraca prędko! Pomyśl, mój przyjacielu, rzekła wydając swoją tajemnicę, chodzi o to aby zapobiec samobójstwu stryja Fischera, skompromitowanego przez mego męża. Ufam panu teraz, mówię panu wszystko! Och, jeżeli nie zdążymy na czas, ja znam marszałka i jego delikatną duszę, umarłby w kilka dni.
— Jadę zatem, rzekł Crevel całując baronową w rękę. Ale cóż on zrobił, ten dobry Hulot?
— Okradł skarb!
— Och, mój Boże!... Biegnę, pani: rozumiem panią i podziwiam.
Crevel przykląkł, ucałował suknię pani Hulot i znikł mówiąc:
— Za kilka chwil!
Nieszczęściem, spiesząc z ulicy Plumet do siebie po papiery wartościowe, Crevel przejeżdżał ulicą Vanneau i nie mógł się oprzeć pokusie odwiedzenia swojej księż-