Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/126

Ta strona została skorygowana.

zarówno na tym świecie jak na tamtym. Czego ja się mogę spodziewać dobrego od Boga? Zemsta jego spada na winnych na różne sposoby; przybiera wszelkie postacie. Wszystkie nieszczęścia, których głupcy nie umieją sobie wytłómaczyć, są ekspiacją. Oto co mi powiadała matka na łożu śmierci, mówiąc o swej starości. A gdybym ciebie miała stracić!... dodała obejmując Crevela dzikim uściskiem... och! nie przeżyłabym tego!
Pani Marneffe puściła Crevela, uklękła znowu przed fotelem, złożyła ręce (w jakże uroczej pozie!), i zmówiła z nieopisanem namaszczeniem następującą modlitwę:
— A ty, święta Walerjo, dobra patronko moja, czemu nie nawiedzasz częściej wezgłowia tej, którą ci powierzono? Och! przybądź dziś wieczór, tak jak przybyłaś dziś rano, natchnąć mnie dobremi myślami, a opuszczę złą drogę; wyrzeknę się, jak Magdalena, złudnych rozkoszy, kłamliwego blasku świata, wyrzeknę się nawet tego którego tak kocham!
— Kotuśko moja! rzekł Crevel.
— Niema już kotuśki, panie Crevel!
Odwróciła się z dumą cnotliwej kobiety, i z oczyma mokremi od łez, ukazała się godna, zimna, obojętna.
— Zostaw mnie, rzekła odpychując Crevela. Co jest moim obowiązkiem?... należeć do męża. Ten człowiek jest umierający, a ja co robię? oszukuję go nad grobem! On wierzy, że twój syn jest jego dzieckiem... Powiem mu prawdę, zacznę od tego, że uzyskam jego przebaczenie, zanim wyproszę przebaczenie Boga. Rozstańmy się!... Żegnam pana, panie Crevel!... rzekła podając Crevelowi rękę. Żegnaj, mój przyjacielu, nie zobaczymy się już, aż