tam, w lepszym świecie. Zawdzięczasz mi niejedną rozkosz, bardzo występną; ale teraz chcę... tak, i muszę zdobyć pański szacunek.
Crevel płakał rzewnemi łzami.
— Ty grubasie! wykrzyknęła parskając piekielnym śmiechem, oto jak nabożnisie biorą się do rzeczy, aby kogoś naciągnąć na dwieście tysięcy franków! I ty, który bredzisz o marszałku Richelieu, prawzorze Lowelasa, dajesz się brać na ten kawał, jak mówi Steinbock! Wydarłabym z ciebie, gdybym chciała, niejedne dwieście tysięcy, ty stary głuptasie!... Trzymaj-że swoje pieniądze! Jeżeli ich masz za dużo, to za dużo jest moje. Jeżeli dasz dwa szelągi tej czcigodnej kobiecie która robi nabożną bo ma pięćdziesiąt siedm lat, nie zobaczymy się nigdy; weź sobie ją; wrócisz do mnie nazajutrz posiniaczony jej kanciastemi pieszczotami, opity jej łzami, jej krochmalonemi czepeczkami i jej bekami, które muszą z jej karesów czynić istną ulewę!...
— To fakt, rzekł Crevel, że dwieście tysięcy franków, to pieniądz...
— Dobry mają apetyt te święte paniusie!... Bagatela! sprzedają swoje kazania drożej niż my sprzedajemy to co jest najrzadszego na świecie, rozkosz! Nie... Och, ja je znam, widywałam ich dość u mojej matki. Myślą, że wszystko im wolno dla Kościoła, dla... Wiesz, żeś ty powinien się wstydzić, mój kocie! ty, tak nieskory do dawania... bo, razem wziąwszy, nie dałeś mi dwustu tysięcy franków!
— Och, owszem, odparł Crevel, sam pałacyk będzie kosztował tyle.
Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/127
Ta strona została skorygowana.