Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

nego widoku ojca wyzutego ze czci. Nie sprzeciwiaj się mojej ucieczce, Adelino. Toby znaczyło nabić pistolet, z którego wypaliłbym sobie w łeb... I nie idź za mną na moje wygnanie, pozbawiłabyś mnie jedynej siły, jaka mi została: wyrzutów.
Energia Hektora nakazała milczenie wpół-żywej Adelinie. Ta kobieta, tak wielka wśród tylu nieszczęść, czerpała swą siłę w serdecznem zespoleniu z mężem; uszczęśliwiona jego powrotem, widziała szczytną misję w tem aby go pocieszać, aby go wrócić rodzinnemu życiu, pojednać go z samym sobą.
— Hektorze, chcesz więc abym umarła z rozpaczy, lęku, niepokoju!... rzekła, widząc że jej wydziera podstawę jej siły.
— Wrócę do ciebie, aniele, któryś chyba umyślnie dla mnie zstąpił z nieba; wrócę, jeżeli nie bogaty, to bodaj dostatni. Słuchaj, moja dobra Adelino, nie mogę tu zostać dla mnóstwa przyczyn. Najpierw, emerytura moja, która wyniesie sześć tysięcy franków, zastawiona jest na cztery lata, nie mam więc nic. To nie wszystko! za kilka dni znajdę się pod grozą więzienia za długi, z powodu weksli podpisanych Vauvinetowi... Muszę tedy usunąć się, póki mój syn, któremu zostawię ścisłe instrukcje, nie wykupi tych obligów. Moje zniknięcie bardzo pomoże do tej operacji. Kiedy moja emerytura będzie już czysta, kiedy Vauvinet będzie zaspokojony, wrócę do was... Zdradziłabyś tajemnicę mego schronienia. Bądź spokojna, nie płacz, Adelino... Chodzi tylko o jeden miesiąc...