Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

stawienia. Wyglądał jakby był w gronie rodziny, a strój jego świadczył o ukrytym niedostatku, dodał na zakończenie.
— I cóż? spytały baronowej trzy kobiety.
— A więc jest w Paryżu, odparła Adelina, i to już jest dla mnie błysk szczęścia wiedzieć że jest blisko nas.
— Nie wydaje się, aby się poprawił! rzekła Bietka, kiedy Adelina opowiedziała całą rozmowę z baronem Vernier. Widocznie żyje z jakąś gryzetką. Ale skąd on może brać pieniądze? Założyłabym się, że wyciąga je od dawnych kochanek, od Jenny Cadine albo od Józefy.
Drżenie nerwowe baronowej wzmogło się; otarła łzy, które jej napłynęły do oczu i podniosła bolesny wzrok do nieba.
— Nie sądzę, aby wielki oficer Legii honorowej mógł spaść tak nisko, rzekła.
— Dla swojej przyjemności, odparła Bietka, czegóżby on nie zrobił? okradł skarb, okradnie i prywatnych, zabije może...
— Och! Elżbieto! wykrzyknęła baronowa, zachowaj te myśli dla siebie.
W tej chwili Ludwika zbliżyła się do grupy rodzinnej, do której przyłączyło się dwóch Hulocików i mały Wacio, sprawdzając czy w kieszeniach babki niema łakoci.
— Co tam, Ludwiko?... spytano.
— Człowiek jakiś chce się widzieć z panną Fischer.
— Co za człowiek? rzekła Elżbieta.
— Och, proszę panienki, w łachmanach, na sobie ma pełno kłaków jak jaki tapicer, czerwony nos, czuć go