Strona:PL Balzac - Kuzynka Bietka. T. 2.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

Wiktorze, rzekła do wchodzącego adwokata, grozi ci wielkie nieszczęście.
— Jakie?
— Pani Marneffe będzie za kilka dni macochą twojej żony.
— To jeszcze zobaczymy, odparł Wiktor.
Od pół roku, Bietka wypłacała regularnie małą pensyjkę swemu protektorowi, baronowi Hulot, którego ona z kolei została protektorką. Znała sekret jego mieszkania i syciła się łzami Adeliny, której, ilekroć widziała ją wesołą i pełną nadziei, rzucała, jak w tej chwili: „Bądź na to przygotowana, że lada dzień wyczytasz nazwisko Hektora w rubryce sądowej“. I w tem, jak poprzednio, posunęła się w zemście za daleko. Obudziła czujność Wiktora. Wiktor postanowił skończyć z tym mieczem Damoklesa, wciąż ukazywanym przez Elżbietę, i z tym demonem niewieścim, który sprowadził tyle nieszczęść na jego matkę i na całą rodzinę. Książę Wissemburg, który znał prowadzenie pani Marneffe, popierał tajemne zamysły adwokata. Przyrzekł mu, tak jak może przyrzec prezydent ministrów, sekretną pomoc policji w tem aby otworzyć oczy Crevelowi i ocalić jego fortunę ze szponów szatańskiej kurtyzany, której nie mógł przebaczyć ani śmierci marszałka Hulot ani doszczętnej ruiny Radcy Stanu.
Te słowa: „Wyciąga pieniądze od dawnych kochanek“, prześladowały baronową całą noc. Podobnie jak beznadziejnie chorzy, którzy się oddają w ręce szarlatanom, jak ludzie którzy doszli do ostatniego dantejskiego kręgu rozpaczy, lub jak tonący którzy biorą kij pły-