własnych cierpień drgnieniem współczującej sympatji, będę się modliła do Boga za ciebie, bo jesteś ofiarą społeczeństwa, łaknącego widowisk. Kiedy przyjdzie starość, oddaj się pokucie... będziesz wysłuchana, jeżeli Bóg raczy przyjąć modły...
— Męczennicy, dokończyła Józefa, całując ze czcią suknię baronowej.
Ale Adelina ujęła rękę śpiewaczki, przyciągnęła ją do siebie i pocałowała w czoło. Zarumieniona z przyjemności, śpiewaczka odprowadziła Adelinę do powozu, z oznakami największej uniżoności.
— To jakaś dama od dobroczynności, rzekł kamerdyner do panny służącej, bo nasza nie jest taka dla nikogo, nawet dla swojej przyjaciółki od serca, panny Jenny Cadine!
— Niech pani zaczeka jeszcze kilka dni, a ujrzy go pani, albo się wyprę Boga moich ojców; a dla żydówki, widzi pani, to wielkie zaklęcie.
W chwili gdy baronowa wchodziła do Józefy, Wiktor przyjmował w swoim gabinecie staruszkę może siedmdziesięcioletnią, która, aby dotrzeć do sławnego adwokata, posłużyła się groźnem nazwiskiem naczelnika policji. Kamerdyner oznajmił:
— Pani de Saint-Estève[1]!
— Wzięłam jeden z moich pseudonimów, rzekła siadając.
- ↑ Blaski i nędze życia Kurtyzany (Azja); Ostatnie wcielenie Vautrina.